#FDM

Historia lubi się powtarzać … czyli krótka opowieść o początkach drukarek 3D.

Zwykle myślimy o drukarkach i druku 3d, jako fantastycznej i nowoczesnej technologii. O ile z pierwszym określeniem należy się absolutnie zgodzić, o tyle z tą nowoczesnością już nie do końca...

Dlaczego?

Za "ojca" druku 3d uważa się  Charlesa Hulla, a za  "oficjalne" powstanie technologii druku 3d - rok 1984. Czyli w zasadzie 3 lata po wprowadzeniu na rynek Apple II - pierwszego komputera osobistego.

Wracając jednak do Hulla. 8 sierpnia 1984 składa on wniosek patentowy dla opracowanej przez siebie technologii, zwanej  Stereolitografią (SLA), by go otrzymać 11 marca 1986 r. Jest to podstawa do założenia firmy 3D Systems i produkcji pierwszych urządzeń.

No dobra, poprawność polityczną mamy za sobą, więc zajmijmy się tym co ciekawsze...

Znacie zapewne dżentelmenów o nazwiskach: Edison, Bell czy Gutenberg. Co oni maja wspólnego z drukarkami 3d? Kompletnie Nic! No może poza Gutenbergiem (a propos "druku") 🙂

Ale właśnie oni przypominają historię Charlesa Hulla i jego patentu:

Edison - w 1878 roku, czyli na rok przed Edisonem, Anglik Joseph Swan opatentował pierwowzór żarówki. Swan pracował nad wynalazkiem już w 1850, by uzyskać patent brytyjski w 1860, na prototyp z papierowym elementem żarzącym.
Bell- w 1857, a więc na 20 lat przed Bell'em, Włoch Antonio Meucci skonstruował pierwszy aparat do komunikacji głosowej;
Gutenberg - Chińczycy znali czcionki i druk już w XI w;
Hull - nie wymyślił drukarki 3d...

Idea drukarek 3d ma swoje korzenie już w latach 70-tych.  Francuz Pierre A. L. Ciraud już w 1971 roku opisuje metodę selektywnego spiekania proszku za pomocą lasera - czyli pierwowzór metody SLS (selectve laser sintering). I nie były to odosobnione próby tworzenia technologii tzw. przyrostowych. Dociekliwym poszukiwaczom historii, warto krótko wspomnieć choćby takie nazwiska jak Carl Deckar i Bill Masters - twórcy metody CAMM3, czy choćby trzech Francuzów – Alain Le Méhauté, Olivier de Witte i Jean Claude André, którzy w zasadzie przed Hullem próbowali opatentować dokładnie tą samą metodę, ale.. coś poszło nie tak...

Dlaczego tak sie działo z naszymi "zapomnianymi" wynalazcami? Z różnych przyczyn. Głównie finansowych, braku możliwości rozwoju produktu,  a niektórym po prostu zabrakło szczęścia.

Dlatego oddajmy cesarzom, co cesarskie. To właśnie oni Edison, Bell, Gutenberg czy wreszcie Hull przyczynili sie do rozwoju, upowszechnienia technologii czy w końcu do zmiany świata na lepszy (na pewno w każdym razie na "inny"...).

No dobra. Ale narzuca się pytanie! Skoro ta technologia jest stara, to o co chodzi z tym "drukarkowym boomem"? Dlaczego dopiero w ostatnich latach jest o tym głośno?

Główną przyczyna są ...patenty! Ochrona myśli technicznej jest oczywista, zrozumiała i potrzebna. Zwłaszcza jeśli dotyczy rzeczywistych wynalazców 🙂 (taki... pstryczek w nos naszym bohaterom, wybaczcie) 🙂

Ale patenty mają jedną, poważaną wadę. Blokują dostęp do konkretnej technologii dla szerszej społeczności. Zwykle są zarezerwowanie dla gigantów, którzy są właścicielami praw. To z kolei powoduje jej niedostępność dla "Kowalskiego".

Patenty druku 3D po prostu wygasły, jak "papierowa żarówka" Swana!  To uwolniło nie tylko inżynieryjną kreatywność, ale po prostu zmienia życie wokół nas. W Twojej firmie, w Twoim domu...

pozdrawiam Bartek.

Zaczarowany ołówek

Kto z Was pamięta tę bajkę?! Moi rówieśnicy na pewno! Ale z tego co się orientuję , nasze pociechy też uwielbiały przygody małego chłopca i jego pieska...
A swoją drogą pamiętacie jak ten chłopiec miał na imię? Dam Wam jeszcze chwilę - rozwiązanie na końcu artykułu 🙂

Ale wracając do samej bajki. Pamiętam, że jako dziecko bardzo marzyłem by mieć taki ołówek. Wyobrażałem sobie zabawki, które mógłbym narysować. A w czasie komuny nie było o nie łatwo... Miałem też obawę, czy umiałbym w ogóle  je narysować tak ładnie jak nasz bohater.

I wiecie co?! Marzenia się spełnią!!! Bo dokładnie to skojarzenie przyszło mi na myśl gdy usłyszałam o druku 3d. Dziś faktycznie mogę materializować przedmioty. Magia!? Nie... po prostu technologia. I to starsza od pierwszego PCeta!!! (o tym przeczytacie tutaj). Technologia, która właśnie trafia na nasze biurka.

O druku 3D pozwiedzano już chyba wszystko. Jesteśmy bombardowani różnymi nowinkami, a to o wydrukowaniu karoserii samochodu, protezy, wydruku modelu organów wewnętrznych człowieka  jako pomoc przy operacji dla chirurga, czy nawet wydruk domu w tej technologii.
Ale czy rzeczywiście może mi się to przydać w domu? Po co? Czy mamy wydać kilka tysięcy złotych by wydrukować sobie... np.: gwizdek - jak bohaterowie serialu "Teoria wielkiego podrywu".

Nie, no to bez sensu... Ale jeżeli twoja praca czy hobby to projektowanie (wnętrz, biżuterii, domów, części maszyn), budowa modeli, wzornictwo, obróbka metali, reklama, usługi kserograficzne czy nawet odrestaurowywanie zabytkowych  pojazdów ... Pomyśl sam, jakie możliwości i korzyści może dać Tobie druk 3d.

Skoro zebrało mi się na wspomnienia, przypomniała mi się rozmowa w gronie przyjaciół w roku bodajże 1998. Rozmawialiśmy o Internecie, a były to czasy, gdy modem łączył się po linii telefonicznej wydając charakterystyczne, irytujące dźwięki. Gdy dyskusja zeszła na temat szybkości i w ogóle przyszłości korzystania z Internetu, argumentowałem: "za kilka lat będziecie kupować nawet bułki przez Internet". Zwłaszcza dziewczyny "miały ze mnie bekę" jeszcze długo po tej rozmowie...ale czy aż tak mocno się pomyliłem? Myślę, że doczekam czasów, gdy będziemy kupować w Internecie jedynie plik z danym przedmiotem czy częścią i wydrukujemy ją sobie sami domu  - zweryfikujcie proszę za 20 lat :).

W cyklu artykułów o inspiracjach i materiałach do druku 3d, postaram się pokazać jak szerokie jest pole zastosowań tej technologii, jak bardzo może ona rozwijać choćby twórczość i myślenie naszych pociech - przyszłych inżynierów.

Zapraszam Was do tego fascynującego świata już dziś...

 

 

P.S. Ten chłopczyk to Piotrek, a jego piesek - Pimpek 🙂